piątek, 29 maja 2009

Mazursky

Na otwarcie tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego wrzucono na ekran naprawdę świetny film: Yippee: A Journey to Jewish Joy. Mazursky ma po prostu szczęście - gdyby był Europejczykiem, zostałby okrzyknięty antysemitą. A tak, może rozkoszować się świętym spokojem. A my, dzięki temu mogliśmy totalnie się wyluzować. Zresztą, on ten film też zrobił z totalnego luzu.

sobota, 23 maja 2009

Festiwal Zupy

Był Marcin Świetlicki. Miło spotkać znajomą twarz. Wywiad z Mieczysławem Święcickim (z Piwnicy pod Baranami) - totalny spontan, ale nad wyraz udany. Okoliczni mieszkańcy jedli zupę - w tym dniu nie musieli gotować obiadu :-) Poza tym - oficjalnie nudy, bo filmowanie na zamówienie z reguły zawsze jest mniej pasjonujące niż to, co dzieje się po drugiej stronie lustra.

środa, 20 maja 2009

Całkiem zwyczajny człowiek...

Poznań. Pan Władysław to najzwyczajniejszy były więzień KL Auschwitz. Uśmiechnięty i bardzo skromny. Mówi, że niczego wielkiego w swoim życiu nie dokonał. A tymczasem jego biografia mówi sama za siebie.
- Ty Maksiu, chyba będziesz świętym. - powiedział do o. Maksymiliana Kolbe, podczas jednej z niewielu wolnych chwil w obozowej rzeczywistości.
- Oj, na pewno nie! Nie zdajesz sobie sprawy, ile trzeba się napracować, by zostać świętym - odpowiedział mu z humorem nie kto inny, jak właśnie przyszły święty.
Tak, pan Władysław przyjaźnił się w obozie z ojcem Kolbe. Do dziś ma do niego szczególne nabożeństwo. W pokoju wisi jego wielki portret.
Był świadkiem na procesie beatyfikacyjnym. A później jako jedyny świecki brał udział w uroczystej delegacji do Rzymu. Uczestnicy wyjazdu nie chcieli z nim rozmawiać, bo traktowali go jako agenta SB. Dopiero w drodze powrotnej sprawy się wyjaśniły.
Poza tym pan Władysław działał w obozowym ruchu oporu. W Buchenwaldzie zrobiono z niego królika. Gehennę obozową przeżył i wrócił do kraju. Po wojnie obronił doktorat z weterynarii. Pewnego razu przyszli do niego działacze partyjni i powiedzieli:
- Nie możesz, pan, leczyć kotków i piesków, bo to burżuazyjne zwierzęta. Teraz Polska rośnie w siłę i trzeba się przestawić na krowy i świnie. - I tak pan Władysław zaczął za darmo doglądać hodowlę świń. A zarabiał na... wysoko ustawionych członkach komitetu PZPR, którzy cichaczem zjawiali się u niego ze swymi domowymi pupilami.

poniedziałek, 18 maja 2009

Esesmański trup

Mnóstwo pracy w terenie, a czasu jak na lekarstwo. Nagrywanie relacji ze świadkami dramatu Auschwitz w pełni- trzeba się spieszyć, bo tych, którzy pamiętają tę największą tragedię XX wieku jest coraz mniej.
Fragment z wywiadu z p. Bronisławem, mieszkańcem Oświęcimia:
"poszedłem z kolegami zobaczyć, jak wygląda wyzwolony obóz w Birkenau. Całe stosy butów, ubrań... Na placu mnóstwo dywanów i koców. Weszliśmy do jakiegoś esesmańskiego baraku. Pod ścianą stała szafa. Wisiało w niej kilka ubrań. Na górze leżała trąbka. W rogu, na łóżku jakaś postać przykryta prześcieradłem. Esesmański trup. Miał poderżnięte gardło. W zaciśniętym ręku trzymał brzytwę. Widać było, że popełnił samobójstwo".

poniedziałek, 11 maja 2009

VirNick 2009



Co to jest film wirusowy? Na pewno nie powstaje w probówce wraz z innymi bakteriami, ani nie jest zagrożeniem epidemiologicznym jak próbował zasugerować jeden krakowianin.
W ramach przygotowań do I Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Wirusowych - VirNick 2009 nagrałam z kolegą specjalną ankietę. Niektóre odpowiedzi były tak powalające, że nie dało się normalnie kamery utrzymać.
A na przegląd krajowych produkcji wirusowych zapraszam 19-21 czerwca do Kina Kijów w Krakowie.
- Plik wrzuciłam też do mojej teczki na YouTube.

sobota, 9 maja 2009

Anglicy i juwenalia

SMS od kumpla: "Kraków. Juwenalia. Dzisiaj. Grupa Anglików w koszulkach FC Burnley obserwuje to zjawisko komentując: Fucking Gay Pride Parade!".

Die Toten Hosen (II)



Koncert Die Toten Hosen w Krakowie nie miał ani krzty tego posmaku, którym można było delektować się kilka lat temu na woodstocku w Żarach, ale i tak było przyzwoicie. Nasza koncertowa ekipa stawiła się w pełnym składzie. Rozłożyliśmy się na płycie lotniska. Olaliśmy Lady Pank, bo koleś śpiewał, jakby był naprany. Zresztą jeszcze przed występem tak szalał samochodem po trawniku, że ludzie w popłochu uciekali. Najważniejszy jednak był DTH. Pod sceną nie było piszczących z zachwytu lasek z pępkami na wierzchu. I dobrze. Tylko sami fani. Wszyscy śpiewali po niemiecku. Stary dobry punk rock.
Wracamy z plecakiem pełnym obwarzanek. Dostaliśmy za friko na stoisku z jedzeniem. Potem rozdajemy to na miasteczku. Ktoś przyniósł gitarę. O czwartej nad ranem deszcz wygania nas do domu.
- zdjęcia z koncertu zamieściłam w galerii.

piątek, 8 maja 2009

Die Toten Hosen (I)

W 2002 r. na woodstocku w Żarach moja siostra zrobiła prawdziwy majstersztyk. Co się wtedy działo...
Hoseny miały być hitem. Zresztą ona, ich wielka, mało powiedziane - gigantyczna fanka, nie przepuściłaby tego. Pojechaliśmy całą ekipą z Oświęcimia. Trasa, jak zwykle, wesoła. Zresztą, już gdzieś to kiedyś opisałam, więc nie ma co wracać do tematu.
Hoseny miały grać o 22.00. Spoko, trochę czasu zostało. Impreza przy namiotach w pełni. Wtedy przybiega moja siostra, podjarana jak nigdy.
- Gaba, weź aparat i chodź szybko! - prawie rozkazuje. Dobra. Zmierzamy w kierunku sceny. Ciemno, tylko reflektory wskazują drogę. Okazuje się, że sprytnie załatwiła "widzenie" z niemieckimi muzykami. To był prawdziwy hit. Wyluzowani kolesie. A ona wniebowzięta.
Klisza w radzieckim Zenicie na szczęście nie pękła. A autografy, choć już trochę wypłowiały, nadal wiszą na jej półce.

czwartek, 7 maja 2009

Spotkanie klasowe

Ludzie się zmieniają. Jedni na lepsze, inni raczej odwrotnie. Dużo by pisać, ale po co? Zaraz zaczęłoby się plotkowanie.

wtorek, 5 maja 2009

Co Żydzi z Oświęcimia sądzą o Polsce

"Jan Liliental, urodzony w 1928 r.: - Oświęcim jest u mnie bardzo problematyczny. Ja mam bardzo ładne wspomnienia z Oświęcimia. A ponieważ jest tam obóz koncentracyjny, co się nazywa Auschwitz, u mnie jest to podzielone na dwie części. U mnie Auschwitz nie jest Oświęcimiem i Oświęcim nie może być Auschwitzem". (GW, 5.05.2009)
I z tym się zgadzam!

piątek, 1 maja 2009

Terroryści na ulicach Lwowa

Tytuł może trochę przewrotny, ale trudno oprzeć się takiemu skojarzeniu, skoro w historii owi "bohaterowie" tak właśnie się zapisali. Spacerując ulicami Lwowa można z łatwością dostrzec tablice pamiątkowe albo ulice nazwane ich imieniem. Stefan Bandera, Jewhen Konowalec, Roman Szuchewycz, Bohaterowie UPA i in. Niektórzy wybitnie odznaczyli się podczas mordów na ludności polskiej z Kresów Wschodnich. Dziś gdzieniegdzie na ich cześć powiewają faszystowskie flagi. Niepokojące zjawisko.