Polski Instytut Sztuki Filmowej to najnormalniej zwykła banda kolesi, którzy wzajemnie się adorują. Przyznali sobie kasę na taki gniot jak "Senność". Na dodatek, producentem tego "dziełka" jest Zanussi - człowiek, który już dawno upadł, co zresztą tegoroczny festiwal w Gdyni niezbicie udowodnił. Ogólnie rzecz ujmując, filmowe wątki są po prostu słabo sklejone, niedopowiedziane i przesycone stereotypami (jakby autorzy życia w ogóle nie znali). I tylko Kożuchowskiej szkoda, że musiała tam zagrać. Żenująco słabe kino...
Czekam więc na odtrutkę w postaci "Czterech nocy z Anną" Skolimowskiego.