czwartek, 29 września 2011

Moskiewskie metro


Można jeździć do upadłego. I to za jeden bilet czyli w granicach 3,5 zł! Metro w Moskwie poraża swoja wielkością. Autentycznie. Najpierw stacja Płoszczad Rewolucji - z brązu odlane postacie robotników, rolników i innych pionierów pracy ku chwale Sowietskogo Sojuza. Potem stacja Komsomolskaja i gigantyczna mozaika na suficie - Lenin przemawiający do mas ludowych. Pomniejsze stacje metra - kolumny, żyrandole ociekające przepychem. I w końcu Nowoslobodskaja - sierpy, młoty i witraże podświetlane żarówkami. W bocznym korytarzu ulokowała się babcinka w chustce, która chce sprzedać małe kotki - takie z mięciutkim futerkiem, po prostu przesympatyczne. Nie pozwoli jednak, by robić im zdjęcia. Nielegalny handel w niedozwolonym miejscu. Metro w Moskwie działa sprawniej niż praskie. Pojazdy są dosłownie co chwilę. Wydawałoby się, że skoro tak często jeżdżą, to przewożą powietrze. Nic mylnego. Tłok jest ogromny. Rzeka wlewa się do wagonów i wylewa. Taka nieustającą fala ludzka.