sobota, 20 września 2008

W kolejce z dyrektorem

Z pudełkiem bezbarwnej pasty do butów stoję w kolejce do kasy. Przede mną ktoś wykłada na taśmę zakupy będące zapewne zapasami na najbliższy miesiąc. Za mną ustawia się dawny dyrektor naszej "dwójki". Ten żwawy i energiczny człowiek pomimo swego sędziwego wieku zaczyna przywoływać wspomnienia kolejkowe z poprzedniej epoki. Rozmowa w tonie nad wyraz wesołym. Podchodzę do kasy. Pani za ladą ma problem z wydaniem pieniędzy. Z pomocą nadchodzi mój rozmówca kolejkowy - wręcza 10 groszy, które ratują sytuację. Bardzo miły człowiek...
A kiedyś było tak, że nasza wychowawczyni zachorowała. Siedzieliśmy sami w klasie, bo nie było żadnego wolnego nauczyciela, który mógłby przyjść do nas na zastępstwo. W drzwiach pojawił się dyrektor.
- Hmm, cóż ja z wami pocznę - zafrasował się. Po krótkim namyśle oznajmił - Będziemy uczyć się śpiewać..
I cała klasa śpiewała po rosyjsku jakąś piosenkę o żabce. A potem pan dyrektor opowiadał różne ciekawe rzeczy, których niestety nie pamiętam. Tylko wspomnienia pozostały.