niedziela, 30 marca 2008

30 zlot hipisów w Krakowie

Niepotrzebnie się rozpadało. Rytmiczny takt bębnów nie popłynął w przestrzeń Rynku Głównego. Nawet dźwięku strun gitarowych darmo było wysłuchiwać. A deszcz padał, straszył i zniechęcał do radosnych okrzyków.
Kilkadziesiąt osób stało pod arkadami sukiennic. Glany, plecaki z naszywkami, zmoczone nogawki od spodni, dwa pieski, obłoczki dymu papierosowego... Gwar toczonych rozmów poprzetykany okrzykami Szpaka zwabił jakiegoś wariata. Przyleciał taki, który do tej pory stał na drewnianej skrzyni przebrany za "nie wiadomo co" i żebrał pieniądze od przechodniów. Pojawił się Szpak, pojawił się i wariat. Szpak mówi o Bogu, a wariat próbując go przekrzyczeć, bluźnił na głos. Wariat skończył swoją kwestię i wrócił na postument. Szpak mówił dalej. A więc, że to 30 zlot hipisów w Krakowie, że wyjątkowy, że specjalnie przygotowany, ale deszcz uniemożliwia przeprowadzenie planu rozpalenia wielkiego ogniska.
Co roku były Łagiewniki, bo to przecież wigilia święta Miłosierdzia Bożego.